poniedziałek, 21 stycznia 2013

TNT - tylko nie trotyl

Marek Pyza w wydaniu przedświątecznym  tygodnika "W sieci" przypomina zeznanie złożone na posiedzeniu zespołu parlamentarnego przez producenta dekodera użytego do badania wraku tupolewa na obecność materiałów wybuchowych. Mówi on tak: "Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, iż jeśli to urządzenie pokazuje, że mamy do czynienia z trotylem, to mogą to być także jony innych substancji...Jeśli to urządzenie pokazuje trotyl, to prawdopodobieństwo, że nie był to trotyl, jest dla mnie równe zeru....Zakładam, że nie można mówić o urządzeniu, które jest stosowane przez siły specjalne ponad 60 krajów, iż wykrywa perfumy...Ten, kto mówił, że potrzebne są długie miesiące, żeby to stwierdzić, przesadził. W ciągu godziny za pomocą spektrometrii masowej albo chromatografii można stwierdzić, czy tam był materiał wybuchowy, czy nie". Ta wypowiedź pokazuje jednoznacznie, że rządowa komisja i prokuratura w sprawie śledztwa smoleńskiego oszukuje naród. Czego boi się rząd? Dlaczego nie pobrano próbek zaraz po katastrofie i nie przebadano ich pod kątem wybuchu? Czyżby rząd nie chciał prawdy, bo prawda dla niego jest bardzo niewygodna?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz